Wzięłam kopertę do ręki, popatrzyłam na nadawcę, to anonim, mogłam się domyślić... Koperta była cała biała, ale mój wzrok przykuwał znaczek pocztowy, z napisem ,,LONDON''. Otworzyłam czym prędzej kopertę i szybko czytałam wiadomość :
Zostało ci niewiele czasu życia, ciesz się póki możesz... Zabiję was wszystkich. Nie przetrwacie długo, a na rozgrzewkę pierwsze zabiorę ciebie, a później zajmę się nią; 600123234 . A tak przy okazji, w fajnym domu mieszkałaś w Anglii. OBSERWUJĘ WAS!
-Boże!
Natka, wyrwała mi list, nie powstrzymałam jej. Jej oczy zrobiły się duże. Zrobiła się blada, niczym wampir. Ale wampirem nie była, bo wampiry żyją wiecznie. Wydawało mi się że zrobiło jej się słabo, bo jej nogi jakoś dziwnie się ugięły.
-Dobrze się czujesz?
Ale nie zdążyła odpowiedzieć bo już straciła przytomność...
***
-Natka, słyszysz mnie?
Przyjaciółka otworzyła oczy, była zdezorientowana, nie wiedziała gdzie się znajduje, kazałam jej odpoczywać. Do pokoju przyszedł lekarz, z którym na chwilę rozmawiałam. Powiedział że niedługo Natasza, będzie mogła jechać do domu. W tej chwili jej współczułam, bo jednak szpital to nie miłe miejsce. Pokręciłam się na chwilę po jej pokoju, dałam kwiatki do wazonu i ogólnie ogarnęłam wszystko. Dziesięć minut później zobaczyłam wszystkich domowników hacjendy, w progu drzwi.
-Zasnęła- szybko powiedziałam
-Co się stało? - Spytał się Mati
..To się stało '' - pomyślałam w myślach, bo już nie chciałam, nikogo drażnić. Wyciągnęłam z kieszeni list, który wręczyłam moim przyjaciołom.
-Czyj to jest numer?!- Prawie krzyczała Aurelia, co mnie kompletnie ździwiło
- To numer...- zaczęłam się jąkać i pełno łez leciało mi po policzku- To numer mojej cioci.
-Ale skąd- Zaczął Bartosz
-Nie wiem- odpowiedziałam - Nie wiem w ogóle o co już chodzi mu/jej ! Nie mam pojęcia!
Niedługo po tej rozmowie pojechaliśmy do domu. Czas drogi niesamowicie się dłużył, a łzy nie miały końca. Zaczęłam myśleć kto może te wiadomości wysyłać. Kto może mnie tak bardzo nienawidzić? Nie mam żadnych wrogów- chyba. PUK, PUK, PUK - moje myślenie przerwało pukanie do drzwi.Te zaś- otworzyły się z hukiem. W drzwiach stał Bartosz, który od pewnego czasu zachowywał się dziwnie.
-Coś zostawiłem- Powiedział z naburmuszeniem
Od razu wyczułam napięcie, lecz postanowiłam go o coś zapytać.
- Hej możemy pogadać?
-Nie bardzo, śpieszy mi się gdzieś- odburknął
- To nie zajmie długo - zamknęłam drzwi i przeszłam do rozmowy- Ostatnio się dziwnie zachowujesz, o co chodzi? Czy to chodzi o..
- O to że zerwałaś ze mną przed wszystkimi, żeby mieli ubaw?
- Przepraszałam tysiąc razy, to nie miało tak wyglądać, to było bardzo dawno temu... myślałam że do tego już nie będziemy wracać- Usprawiedliwiałam się
Popatrzył na mnie zimnym wzrokiem, którego jeszcze nigdy w życiu u niego nie widziałam. Zatrzasnął mocno drzwiami i już go nie było. Z Bartoszem byliśmy ,,parą'' gdy byliśmy bardzo mali, upokorzyłam go przy całej klasie. Później nasze relacje znowu się poprawiły, aż do dzisiaj. Mam wrażenie że to już nie jest ten sam Bartosz, którego znałam w przedszkolu i w szkole. Zdawało mi się że znam go coraz mniej, że się odsuwa ode mnie, nie wiadomo dlaczego. Wyszłam z pokoju, usłyszałam głos Bartosza jak się kłócił z Mateuszem. Nie usłyszałam wiele, bo wyszedł z domu. Jednak coś kazało mi iść za nim.
-Lisa!
Od pół godziny ktoś mnie wołał- intuicja mi podpowiadała że to o dziwo był Bartosz. Ale ja nie miałam ochoty nigdzie schodzić.Byłam przykryta po sam czubek głowy pościelą- miłą, ciepłą. Dlaczego życie nie może być takie? Ktoś zapukał do drzwi. Udałam że śpię. Otwarłam minimalnie oczy, aby dostrzec kto to; to Róża.
-Wiem że nie śpisz, nie musisz udawać- Rzekła
Otwarłam oczy, trochę było mi wstyd.
- Nie chcę żyć, to mnie przerasta, już nie wiem co mam robić.
- Musisz żyć. Pomyśl o swojej rodzinie, o mnie. Pamiętasz jakie miałaś marzenia? Chciałaś mieć trójkę dzieci; 2 dziewczynki i jednego chłopczyka. Wszystkie Twoje marzenia mo
-No, co mogą? Chyba się zawalić- dokończyłam
Róża na mnie popatrzyła. Jej piwne oczy patrzyły głęboko w moje. Wyszła w milczeniu. Wspomnienia zaczęły mi przypływać; kiedy byłyśmy małe, bawiłyśmy się. W głębi nie chciałam, aby to się skończyło. Dlatego czym prędzej wyszłam spod kołdry, włączyłam moją ulubioną piosenkę; Lady Gagi; ,,Paparazzi'' i szybciutko się ubrałam. Odświeżyłam się w łazience, uczesałam się w modnego koka ( którego nigdy nie robiłam) oraz ubrałam w białą sukienkę. Założyłam do tego kolczyki i naszyjnik. Zeszłam na dół :
-Dzień dobry wszystkim- Powiedziałam wszystkim
Lecz nikt mi nie odpowiedział. Wszyscy patrzyli na mnie z rozdziawioną buzią.
-Coś nie tak? - Zażartowałam
- O ja Cię! Jak Ty ślicznie wyglądasz- Zaczęła chwalić mnie Aurelia
-E, to nic takiego
-Wyglądasz świetnie!- Przyznał Mateusz
***
-Tak mamo, wszystko w porządku- Kłamałam coraz więcej z każdą minutą, mamę - Wiesz, Bartosz mnie woła muszę kończyć
-Czemu zawsze na mnie?- Oburzył się Bartosz
Miałam wyrzuty że okłamuję mamę, rodziców, rodzinę. Ale jakby wiedzieli... Przynajmniej mama mnie nie sprawdzi. Komórki naprawdę się do czegoś przydają-pomyślałam i uśmiechnęłam się sama do siebie.
-Hej Lisa- Zawołała mnie Natasza
Podeszłam do niej. Zobaczyłam jak trzyma coś w ręce. To list? Tak, to był list.
-To do Ciebie
Zdziwiłam się. Przecież nikt nie wie gdzie ja obecnie ,,mieszkam''. Obawiałam się najgorszego.
***
Jak zauważyliście jest inne tło. To dlatego że się chyba sam zmienił! To była chyba jakaś reklama zamiast nagłówka. Chciałam zmienić ale wszystko się spaprało :P . Dopiero dzisiaj ,,naprawiłam'' chociaż częściowo ;).
Dopiero o 6.00 nad ranem poszliśmy spać. Przespaliśmy niewiele, bo 3 godziny. Rano, Olga nas zawołała na śniadanie; były naleśniki z owocami i czekoladą oraz bitą śmietaną- nasze ulubione jedzenie. Zobaczyłam jak jakieś auto wjeżdża na hacjendę; był to czerwony kabriolet. Jako pierwsza ze wszystkich zobaczyłam Mateusza; był elegancko ubrany; w czarny garnitur, nażelowane włosy, które lśniły, dodawały mu uroku.
- Chciałbym Wam kogoś przedstawić
Podszedł do nas i wskazał palcem drzwi. Drzwi niepewnie się otworzyły, ujrzeliśmy wysoką blondynkę o długich, lśniących włosach.
-Róża!- rzuciłam się jej w ramiona
-Lisa!- odkrzyknęła
-Chwilkę, skąd Wy się znacie?- zapytał Bartosz?
- Róża to była moja przyjaciółka, później wyjechała za granicę, bo urodził jej się braciszek, Emil. Państwo Korsakowie, nie mieli miejsca w domu i się przeprowadzili.- Jeju, nie mogę uwierzyć że tu jesteś!- zwróciłam się w jej stronę
-Ja też!
-A co Cię tu sprowadziło- zabrała głos Aurelia
- No bo widzisz- zaczęła
-Bo widzisz- przerwał jej w niegrzeczny sposób Mat- Bo ona też jest w to wszystko wplątana, ona widzi co było, jest i to co może być, ale plany na przyszłość mogą się zmienić, gdy ktoś też zmienia cel.
- Nie wierzę! Czy ja śnię???- Ta cała sytuacja to jakiś koszmar!- Przerwałam im
- Chodźcie porozmawiać przy herbatce- namawiała Olga, która w tej chwili przyszła z kuchni- I ciastku
Później Róża wszystko powiedziała; ,,Ten dom, w którym byliście, nie jest taki jak wszystkie. Podobno, kto wejdzie do niego równe 10 lat, po tragedii spotka go taka sama kara, co tamtych domowniku. Mieszkała tam 13- letnia córka imieniem Megan, która była jedynaczką. Pewnego dnia, Megan poszła do czyjegoś obcego domu, później wróciła do siebie. Przyszedł obcy facet z tamtego domu i zabił dziewczynę siekierą. Nie zostało żadnego śladu po niej, tylko duża plama krwi. Grozi Wam niebezpieczeństwo, a największe Lisie.
- Zobaczyłam w przyszłości, że coś się stanie w dniu...- stanęła w głosie
-No co?- wydarłam się
- W dniu 7.07 o godzinie 7.00 , ale Lisa nie martw się, my Ci pomożemy
- Jestem jakaś przeklęta, nawet urodzin nie mogę mieć spędzonych w spokoju...
Wyszłam do swojego pokoju. Już nie zeszłam dziś na dół. Nie mogłam, nie w takim stanie; potargane włosy, cała czerwona twarz z płaczu. Poszłam pod prysznic, siedziałam w nim chyba 1,5 godziny. Przebrałam się w piżamę i położyłam spać. Usnęłam bardzo szybko.
***
Przepraszam że taki krótki i że tak długo nie pisałam, ale nie miałam weny. Proszę o KOMENTARZE, bo to bardzo motywuje ;). Zapraszam na mojego drugiego bloga; http://www.w-zwierciadle-sary.blogspot.com/
Teraz kilka słów ode mnie :) : bardzo dziękuję za tak dużo komentarzy oraz obserwatorów! Bardzo to motywuje do dalszego pisania. KAŻDY komentarz biorę do serca. Mam pytanie: Czy zrobić zakładka bohaterów i wkleić tam jakieś zdjęcia? Staram się poprawiać z moich błędów, a teraz przejdźmy do opowiadania ;).
***
Ujrzeliśmy młodego pana, na oko oceniam go na lat 35. Był bardzo wysoki, wysportowany. Widać było że jest silny, tego się obawiałam. Co zrobi? zaciągnie nas do auta? czy od razu pozabija? Zaczęłam się modlić w myślach. Wydaje mi się że to dostrzegł, bo szybko się uśmiechnął.
-Dobry wieczór- przemówił - Mam na imię Mateusz
-Dobry wieczór- odpowiedzieliśmy niepewnie
Pan Mateusz wydał mi się bardzo sympatyczny, ale wciąż mu nie ufałam.
-Chciałem się dowiedzieć...gdzie jest ulica Tymień
- Musi Pan wyjechać z polany, potem jechać prosto, do świateł, następnie skręcić w lewo, przed kinem trzeba skręcić w prawo- wyrwał się do odpowiedzi Bartosz
-Bardzo dziękuję. Ale co czwórka przyjaciół, robi o w pół do pierwszej na polanie, w środku burzy i deszczu?
-To, to długa historia- wyjąkałam
-Mam czas, ale może Was podrzucę do swojego domu?
Ta, i co jeszcze? Przecież może nas porwać, zabić, zgwałcić i nie wiadomo co. Popatrzyłam się na Aurelię i Nataszę, wymieniłyśmy się podejrzanymi spojrzeniami.
- No pewnie!- rzucił się do odpowiedzi Bartosz
- Ja wolę się przejść- dołączyła się do rozmowy Aurelia
-Ja też- rzuciłam równo z Nataszą
- Przecież nic Wam nie zrobię- uśmiechnął się Pan Mateusz
-No, wsiadamy- rozkazał i w ułamku sekundy wepchnął nas Bartosz
Miałam ochotę go zabić. Z nikim się nie liczył. Jaki on był samolubny! Teraz wątpiłam czy to był aby na pewno mój przyjaciel z którym się już znałam tak długo. Jechaliśmy około 40 minut, oczywiście w strachu, co od 2 dni było normalką. Połowa drogi to był las, nie chciałam już myśleć. W pewnym momencie zobaczyłam chyba kogoś; to kobieta mająca białą, sięgającą do ziemi suknię, była potargana. Przejechaliśmy, szybko się obróciłam, by spojrzeć na nią jeszcze raz, ale już jej nie było. Wtedy sobie pomyślałam co ja w ogóle tu robię. Chyba lepiej byłoby zostać w tej Anglii, gdzie gniłam 5 lat. Dojechaliśmy. Okazało się że Pan Mateusz mieszka w willi. Miał jacuzzi, basen, oraz ogromny balkon. Obok domu, a raczej willi miał przepiękny ogród. Fontanny ani ławeczek nie brakowało. Weszliśmy do domu, można było się w nim naprawdę pogubić; setki korytarzy i drzwi. Ściągnęliśmy buty, płaszcze. Z oddali wypatrzyliśmy sprzątaczkę, która zmierzała w naszym kierunku.
-Och, wreszcie jesteście!- wykrzyknęła z oddali
-Co to znaczy wreszcie?-zdziwiłam się
-Już od dawna na Was czekaliśmy
-Jak to? Myślałam że Pan Mateusz chciał nas ugościć- dopytywałam się coraz bardziej
-No bo chce
-Ale po...
W tej chwili się zatrzymałam, wszedł Pan Mateusz. Co jeszcze może mnie spotkać? No cholera....
-Zapraszam do kuchni. Olgo- skierował się do sprzątaczki- zaprowadź dzieci i daj im coś do picia i jedzenia. Później przygotuj im ciuchy, bo na pewno przemokli, a na koniec zaściel im łózko i połóż spać.
To było koniec rozmowy. Olga nie chciała nic mówić, mimo że zadawaliśmy setki pytań.Nawet Bartosz, je zadawał, mimo że się chyba na nas obraził, nie wiadomo za co. Przyszedł Pan Mateusz.
-Czy to prawda że Pan na nas czekał? spytała się natychmiast Natasza, kiedy to Pan Mateusz wszedł
-To prawda- przytaknął
Zamurowało nas.
-Skąd Pan w ogóle nas zna?- Spytała się Aurelia
-Po pierwsze żaden pan, tylko Mateusz. A po drugie, ja to czułem
-Że co proszę? Teraz nam pan
-Mateusz!
-Teraz nam wciskasz kit że coś czułeś?
- Od dawna mam chyba jakiś zmysł, że coś czuję, i to się sprawdza, wiem jak każdy z was ma na imię, Ty masz Aurelia, kolega to Bartosz, w czarnych kręconych włosach dziewczyna to Natasza, a Ty...
Wskazał na mnie palcem, mocno się zestresowałam, nie wiem czym
-Lisa, Tobie się różne dziwne rzeczy przydarzają, prawda?
-To prawda- przytaknęłam
-Jesteś osobą niezwykłą, dlatego ktoś chcę Cię zniszczyć
-Czyli mi wierzysz we wszystkim, co mi się od 2 dni przydarza?
-Tak, we wszystkim
Rozmowa trwała całą noc, Mateusz mnie zaskoczył ,wiedział o nas wszystko, nawet ja tyle nie wiedziałam o przyjaciołach, co on. To było naprawdę dziwne...
Naszym oczom ukazał się na szczęście tylko czarny kot. Lecz on był inny niż pozostałe: był bardzo długi, ale za to miał krótki ogon. W krótkim czasie, zauważyliśmy w innym pokoju okno, i natychmiast wyskoczyliśmy z niego. Niestety, moje średniej długości rude kręcone włosy zasłaniały mi drogę. Biegliśmy ile sił w nogach, po długim uciekaniu nie wiadomo przed czym, zobaczyliśmy mały, skromny i przytulny budynek.
-To tutaj- oznajmiła Aurelia
Aurelia rzadko kiedy się kłóciła- co mi się w niej podobało. Była wysoka, miała szczupłą sylwetkę oraz nogi. Posiada po pas długie, czarne włosy, które zazwyczaj część ma spiętą u czubka głowy. Chodzi modnie ubrana.
- To na co jeszcze czekamy?- wzięłam głos, jeszcze dysząc
W środku budynku było naprawdę przepięknie. Zabrałam klucz od naszego pokoju, po czym szybko wparowaliśmy tam. Szybko zauważyliśmy piętrowe łóżka- coś co kocham.
-Zajmuję na górze!- wydarłam się na cały głos
***
Było bardzo miło, spędziliśmy super czas, lecz ja nadal byłam smutna, nie potrafiłam zapomnieć o tym domu, napisie. Nie uśmiechnęłam a co dopiero zaśmiałam się ani razu: nie potrafiłam. Myśli latały mi jak szalone, nie potrafiłam ich ogarnąć. Niepokój, strach, lęk- wszystko w jednym.
-Rozchmurz się w końcu- pocieszała Natasza
-Nie potrafię- odburknęłam
Nadeszła noc- nikt nie spał- wszyscy czuwali. Zerwałam się z łóżka.
-Hej, gdzie idziesz?- Zapytał zaniepokojonym głosem Bartosz
- Do toalety, chyba mogę- na siłę się uśmiechnęłam
-Pozwalam
Wyszłam po schodach, później w lewo, korytarz, później w prawo. ,,Fajnie by było gdyby zmniejszyli ten korytarz''- pomyślałam a później do siebie na głos powiedziałam. Byłam na miejscu, popatrzyłam na zegarek: 23.59 - ta, za chwilę wybije północ- aaa duchy, hehe. Kto by w to wierzył? Spojrzałam na lustro, zaczęło mi się chcieć płakać, płakałam. Już miałam iść- kiedy jeszcze raz zerknęłam na lustro- nie wiedzieć czemu. Przyglądnęłam mu się bardziej. W prawym dolnym roku zobaczyłam jakiś dziwny napis napisany na jakiejś kartce: ASIL ĘIC MAM . Zaśmiałam się- pewnie to ufoludki! Zobaczyłam, że róg lustra można chyba oderwać? chwyciłam kartkę i czym prędzej pociągnęłam ją do przeciwnej strony. Ujrzałam narysowany dom, ten sam w którym byłam. Serce mi zadrżało i przeszedł mnie dreszcz, ale moment- na tym rysunku był... BARTOSZ? O Boże, co on tam robił?? Aurelia, też jest, Natasza, widać że czegoś szukają. Ale mnie nie ma... czyli to znaczy że ja...? Udarłam się na cały głos i w mgnieniu oka poleciałam do pokoju.
-Szybko, szybko chodźcie, to wszystko jest przeklęte!- wykrzyczałam
-Ale o co chodzi?- dopytywali się
-No ruszcie się!
Lecieliśmy jak nienormalni, w końcu dotarliśmy. Niczego nie było. Nie było rysunków!
-No i co nam chciałaś pokazać?- zapytał Bartosz
-Tu jeszcze minutę temu był rysunek, z tym nawiedzonym domem, szukaliście mnie, byliście wszyscy; troje na rysunku, oprócz mnie...
-Wiem, że to może być szok po tym co tam przeszłaś, ale niczego takiego nie ma- poinformowała Aurelia
-Właśnie że jest!
Na szczęście lub nie, napis nadal był: pokazałam im. Oni na siebie dziwnie popatrzyli, mieli twarz jakby ducha zobaczyli.
-Chodź już Lisa- szepnęła Natasza
-Co się stało?
Wyrwałam natychmiast z ich rąk kartkę. Nic nie rozumiałam
- O co chodzi?
- Przeczytaj wspak
Obejrzałam i przeczytałam na głos: Mam Cię Lisa. Biegłam jak oszalała- zabrałam tylko moją torbę i w ułamku sekundy byłam już w drzwiach
-Dokąd idziesz?- zapytał Bartosz, który pierwszy dotarł do mnie
-Jak najdalej stąd!
-Idziemy z Tobą- oznajmiła Aurelia z Nataszą, które właśnie dotarły
Wyszliśmy, zaczęło mżawić, kropić, padać a później lać deszcz, przemokłam, trudno. Usłyszałam jakiś dźwięk- to auto. Auto? o 00.12 ? trochę dziwne, jeszcze w środku polany, zatrzymało się, przeraziliśmy się po raz kolejny, szyba z auta, zaczęła się otwierać, a my zamiast uciekać, staliśmy jak jakieś słupy! Zaczęła się burza, walnął pierwszy piorun, a od samochodu otworzyły się drzwi...
Są wakacje, czyli za niedługo moje urodziny : 7.07 , czy to znak szczególny? nie wiem... niektórzy uważają że jestem szczęściarą, lecz ja bym tak o sobie nie powiedziała. Dziś muszę się rozpakować, a jutro przyjdę wszystkich odwiedzić.
***
- Ale ty wolno idziesz- powiedział z uśmieszkiem na twarzy Bartosz
- Nienawidzę chodzić gdzieś pod górkę, wciąż nie mogę uwierzyć że mnie namówiliście na tą wycieczkę- odrzekłam, zastanawiając się
- Będzie super- dodała po chwili Natasza- jeszcze jak wszyscy będziemy spać w schronisku, to dopiero będzie zabawa!
-Już nie mogę się doczekać, naprawdę... 4 rozwydrzone bachory... ale cóż tacy już jesteśmy!
Bartosz i Natasza to byli moi najlepsi przyjaciele. Byli dla mnie i nadal są jak rodzina.
-Długo jeszcze?- zapytała ze zmęczeniem Aurelia
-Tyle ile będzie trzeba- odparł jak zwykle niezmęczony Bartosz
-Padam z nóg!
-Będzie musiał Cię ktoś złapać
-Prze zabawne!
-Ciiiiiiiiiiiiiiiii- przerwałam im kłótnie - Czy to tu mamy spać?
Przed naszymi oczyma pojawił się stary dość duży dom; był naprawdę przerażający; czarne zasłony zasłaniające okna, drzwi lekko uchylone i rozwalony. Cały z już rozwalonego drzewa. Jakby tornado przeszło!
-To co, wchodzimy!- wyrwał się Bartosz
-Zgupiałeś już na maxa?- odezwałam się jako pierwsza
-Ja bardzo chętnie- zabrała głos Natasza - no chodź, Lisa, to tylko stary dom
-Taaaaa, to tylko stary dom
Nawet nie wiem jak mnie namówili, nigdy nie lubiłam i nie pogrywałam z czarnymi ,,mocami'' a co dopiero nie włamywałam się do czyjegoś domu! Nie wiem co we mnie wstąpiło, prawdopodobnie to, że nie chciałam wyjść na tchórza. Poszłam z nimi. Weszliśmy, było normalnie, jak w każdym domu; świeczki na stole były zapalone, a to znaczy.... że jeszcze ktoś niedawno tu był lub... nadal jest. Przełknęłam głośno ślinę. Znienacka zamknęły się drzwi, przestraszyliśmy się, nawet Bartosz trochę pęknął
-Co się dzieje?- jąknęła Aurelia
-Ja chcę z tąd wyjść- krzyczałam
Szarpaliśmy drzwi ale na nic, nie dały za wygraną. Nie było wyjścia, jak iść dalej: Szliśmy bardzo długim korytarzem, który prowadził do 5 pokojów. Weszliśmy do jednego z nich
- AAAAAAAAAAAAA- krzyknęliśmy wszyscy
Naszym oczom ukazał się pokój z sianem; nad nim wisiała jagby szubienica... z martwym kotem, na ścianie widniał napis napisany krwią: ,,You Lisa you will be next'' . Zamarłam, serce przestało mi na chwilę bić, nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić: czy płakać, czy uciekać.
-Nie, tak nie będzie. Słyszysz? Tak Lisa nie będzie!- mówiła Natasza- to nieprawda, ktoś zrobił po prostu żart
-To mu wyszedł- jęknęłam
Skrzypnęły drzwi, ktoś się zbliżał, nie było czasu na ucieczkę, to po nas, dorwali mnie, dorwali!
-Co ja złego zrobiłam? - krzyczałam- no co?
W drzwiach pojawił się cień, znieruchomieliśmy.
Znowu wracam do dawnego otoczenia,domu, szkoły i przyjaciół. Niezastąpionych przyjaciół. Na których zawsze mogę liczyć. Byłam tutaj 5 lat temu. Myślałam że będzie tak jak dawniej, niestety to były tylko złudzenia. Mam na imię Lisa i opowiem Wam moją historię, która zmieniła całe moje życie. Przenieśmy się do przeszłości...
***
-Lisa, szybciej pośpiesz się!- krzyczała już od pół godziny temu mama
-Kobiety się nie pogania- krzyczałam ile sił
-Kobiety nie, ale trzynastolatki tak
Zeszłam na dół z uśmiechem. To było coś cudownego. Nie mogłam uwierzyć że znów się wyprowadzam, do dawnej miejscowości, a jednak! Miałam tylu przyjaciół, ulubionych nauczycielów i wspaniałą szkołę do której kiedyś należałam. I tak było do moich 8 urodzin. Nie wiedzieć czemu wyprowadziliśmy się... ale kto?- ja, mama, tata. Strasznie mnie to zabolało; płakałam całe noce. Musiałam wszystko zostawić, i nikogo nie obchodził mój los. Ale w końcu dotarliśmy do Polski: do Kołobrzegu.