środa, 7 maja 2014

Rozdział VIII – To już nie jest grzeczna dziewczynka



Wróciłam do domu, miałam nadzieję że ją tam zastanę ale niestety jej  nie było. Zawiadomiłam wszystkich o tym w domu. Mimo że była godzina 23:34 to wszyscy zaczęli jej poszukiwać. Całe miasto było przez nas przeszukiwane, ale nigdzie jej nie było! Tej nocy nikt nie zmrużył oka. Nawet Róża, która nieraz przewidywała różne rzeczy, teraz jej ‘’nie widziała’’.
Na następny dzień pojechaliśmy po Natasze, bo dzisiaj wychodziła ze szpitala. Opowiedzieliśmy jej o wszystkim, czego nie wiedziała. To było straszne, miałam wyrzuty sumienia. Od tamtej chwili Bartosz ciągle się na mnie patrzył, jakby chciał się zapytać ‘’ To co, jesteśmy razem, nie?’’ . Sama chciałabym znać odpowiedź na to pytanie, ale nie teraz na to była pora. Aurelia zniknęła i moim priorytetem teraz było ją znaleźć. Po 24 godzinach poszukiwaniach, zastanawialiśmy się nad zgłoszenie zaginięcia policji. Zbieraliśmy się już do wyjścia,  kiedy zobaczyłam list, pod moim butem. Rozglądnęłam się dookoła czy ktoś go dostrzegł, ale nikogo nie było. Wystarczyło tylko otworzyć. Ale bałam się, jakaś siła nie pozwalała mi tego zrobić. W końcu się przemogłam i otworzyłam.
 
Wiem gdzie jest Twoja koleżaneczka. Mam ją tutaj przy sobie, jeszcze jest żywa. Ale to od Ciebie zależy jak długo taka pozostanie. Musisz mi dać 1.000.000 zł a wtedy wypuszczę ją. NIKT nie może się dowiedzieć. Wybór zależy od Ciebie. Masz czas do jutra. Godzina 00:00 w lesie niedaleko was.

Pierwsze co mi przyszło do głowy, to skąd mam wziąć kasę? Jak mam sobie poradzić? Setki myśli przychodziły i wychodziły mi z głowy. Przecież nie mogłam nikomu o tym powiedzieć!
-To co, jedziemy!? – Powiedział Mateusz, który był gotowy do wyjścia
Szybko schowałam list za plecami, tak aby nie zauważył
- Właściwie, to jestem pewna że do jutra przyjdzie – Powiedziałam szczerze jak tylko umiałam – Nie potrzeba martwić jej rodziców
-Jesteś pewna?
- Chyba tak – odpowiedziałam troszkę zmieszana
- W porządku? - do przedsionku weszła Róża – wyglądasz na zdenerwowaną
-  Tak, tylko się o nią martwię
Teraz to ode mnie zależało, jak długo będzie jeszcze żyła… Musiałam uzbierać milion złoty do jutra!! Przecież to niemożliwe! Szybko coś wymyśliłam, nie miałam innego wyboru jak to zrobić. Miałam ukraść kosztowne biżuterie z domu Mateusza. To jedyny sposób aby ją uratować. Jeszcze nigdy nie kradłam, ale co miałam zrobić? Żyć z poczuciem winy że ktoś ją zabił przeze mnie? Szybko zdjęłam z siebie buty i odłożyłam kurtkę na miejsce. Wyszłam na górę, do pokoju Olgi i Mateusza, rozejrzałam się czy ktoś patrzy. Weszłam do pokoju Mateusza: znalazłam złoty zegarek, pieniądze ukryte w szafce i wiele innych kosztownych rzeczy. Następnie wyszłam z pokoju. Trochę się zawahałam czy iść do pokoju Olgi, ale szybko mi to przeszło- przecież robię to dla Aury! Weszłam cicho jak tylko mogłam. Zabrałam złote i srebrne naszyjniki, bransoletki, pierścionki i wiele innych rzeczy. Szybko wyszłam z domu i poszłam do sklepu je wymienić, na pieniądze. Ku mojemu zaskoczeniu dostałam tylko 850.000 zł. Musiałam jeszcze zdobyć 150.000 . Co robić??? Znowu zbierało mi się na płacz. Ale musiałam być silna! Wyszłam ze sklepu. Jubiler stał teraz naprzeciwko mnie. Był już dawno zamknięty. Pozostała jedyna szansa… 


Zbliżała się godzina 23.00. Ostrożnie wyszłam z domu, żeby nikt nic nie 
podejrzewał. Zbliżałam się do jubilera. Założyłam specjalną, czarną maskę. Byłam ubrana cała na czarno, aby nikt mnie nie zauważył. Mocno dyszałam, stresowałam się. Po dłuższej chwili czekania i myślenia w końcu wybiłam szybę i weszłam. Tak jak podejrzewałam, alarm się włączył. Miałam naprawdę mało czasu. Wzięłam szybko kasę która była w kasie i w mgnieniu oka wyszłam ze sklepu. Skręciłam w pierwszą lepszą uliczkę. Przy moim ‘’szczęściu’’ było za późno, zobaczyłam policję, która do mnie krzyczała
- Ręce do góry, bo strzelę!
Musiałam się poddać, a nie chciałam tego.

czwartek, 1 maja 2014

Rozdział VII – Kiedy widzą Cię inaczej



Wiem, że to nie w porządku, ale chciałam poznać odpowiedź, dlaczego Bartosz jest taki zdenerwowany. Czym prędzej ubrałam kurtkę oraz buty i wyszłam za nim. Szłam bardzo ostrożnie, żeby mnie nie zauważył. Była noc, więc było łatwiej mi się ukrywać przed nim. Zachowałam pomiędzy nami około 10 metrów odległości. Po jakiś 5 minutach drogi, Bartosz wszedł do jakiegoś budynku. Był on stary, wyglądający jakby już nie funkcjonował. Odczekałam na chwilę, a następnie weszłam za nim. Drzwi lekko skrzypnęły. Na szczęście mnie nie usłyszał ani nie zauważył. Prawie nic nie widziałam, ponieważ panowała ciemność. Natomiast usłyszałam Bartosza. Stanęłam obok jakiś kartonów, żeby mnie nie dostrzegł.
- Jak Ci poszło?- usłyszałam głos nieznajomego dla mnie chłopaka, o prawdopodobnie ciemno brązowych włosach
- Byłem taki zajęty że nie miałem czasu. A Tobie?- Odrzekł Bartosz
- No więc, ja nie mogłem się powstrzymać…
- Obiecałeś że jej już nie tkniesz! Masz to zakończyć i lepiej żebyś to szybko zrobił!
Że co?? Czy to on mi te wszystkie listy wysyłał? Jak mógł mi to zrobić? Myśli mi przelatywały jak szalone. Musiałam oprzeć się o karton, ponieważ czułam jak tracę czucie w nogach. Zrobiło mi się ciepło i jednocześnie słabo. Nie mogłam uwierzyć, zdradził mnie! Mój najlepszy przyjaciel. Tylko dlaczego? Nie mogłam słuchać już dłużej ich rozmowy, musiałam wyjść! Chciałam się jak najszybciej znaleźć na dworze. Obróciłam się i zaczęłam biec. Chyba zahaczyłam o coś nogą, bo się przewróciłam. Rozległ się huk. Usłyszałam pytanie:
-Kto to?- rozpoznałam głos Bartosza
Szybko wstałam, chwyciłam za klamkę i zaczęłam uciekać. Szybko się zorientowałam że Bartosz za mną biegnie.
- Ja Ci wszystko wytłumaczę!- wołał, lecz ja nadal biegłam
W końcu powoli zaczęło mi brakować tchu i musiałam się zatrzymać.
- Pozwól że Ci wszystko wytłumaczę- powiedział przejęty Bartosz
To było dziwne uczucie, ale miałam przeczucie że jestem bezpieczna… co dziwne wydawało mi się że mogę mu zaufać.
- Dlaczego? Powiedz dlaczego chcesz mnie zabić?- Krzyczałam jak oszalała na niego
- Że co proszę? – Zaczął się śmiać w niebo głosy
- Z czego się śmiejesz?
- Nie mogę uwierzyć, że myślałaś że to ja!!!
- To niby o czym rozmawialiście? Słyszałam jak mówiłeś że ma to zakończyć, byłeś w to wmieszany!?
- Nie, źle zrozumiałaś… Chodzi o to że… Ja Ci nigdy nie mówiłem, ale mam a raczej miałem problem z alkoholizmem… Zaciągnąłem się już w wieku 11 lat. To było takie ‘’Stowarzyszenie’’ dla alkoholików, mające na celu im pomóc.
W tej chwili tak mi się zrobiło głupio że nie w sposób to opisać. Jak mogłam podejrzewać mojego najlepszego przyjaciela, który zawsze ze mną był, wtedy tylko kiedy go potrzebowałam? Nie mogłam sobie tego wybaczyć. Mam nadzieję że przynajmniej on to zrobi. Długo jeszcze patrzyliśmy na siebie, aż w końcu przemówiłam:
- Wybaczysz mi że Cię podejrzewałam?
- Oczywiście, ale obiecaj że już więcej mnie nie będziesz podejrzewać o coś takiego!
- Obiecuję- powiedziałam to całkiem szczerze
Nie wiem co się ze mną stało, ale pocałowałam go. Może właśnie tego mi brakowało? Miłości? Nie wiem co mnie do tego skłoniło, ale po prostu poczułam, że muszę to zrobić. Nasze usta połączył pocałunek. Był wspaniały. Czułam jak przechodzi mnie fala ciepła. Dawno czegoś takiego nie czułam. Po chwili otworzyłam oczy i odsunęłam się. Czułam jak ktoś się na nas patrzy. Obróciłam się niepewnie i dostrzegłam Aurelię. Patrzyła na nas. Miała łzy w oczach. Jak ja mogłam jej to zrobić? To była moja najlepsza przyjaciółka, a ja jej tak po prostu ‘’wzięłam’’ jej ukochanego. Mimo to że wiedziałam ile dla niej on znaczy, ja go pocałowałam. Potworne uczucie zdrady. Szybko się otrząsnęłam, wstałam nie patrząc na Bartosza, chciałam, podejść do niej. Ale było za późno. Ona zaczęła uciekać. Twarz zakrywała rękoma. Zaczęłam za nią biec, ale nie dałam rady jej dogonić- była za szybka.

*********************************************************************************

Po wielkiej przerwie do Was powracam! Przepraszam że tak długo mnie nie było, ale nie miałam weny, czasu. Mam nadzieję że mi wybaczycie :)