środa, 7 maja 2014

Rozdział VIII – To już nie jest grzeczna dziewczynka



Wróciłam do domu, miałam nadzieję że ją tam zastanę ale niestety jej  nie było. Zawiadomiłam wszystkich o tym w domu. Mimo że była godzina 23:34 to wszyscy zaczęli jej poszukiwać. Całe miasto było przez nas przeszukiwane, ale nigdzie jej nie było! Tej nocy nikt nie zmrużył oka. Nawet Róża, która nieraz przewidywała różne rzeczy, teraz jej ‘’nie widziała’’.
Na następny dzień pojechaliśmy po Natasze, bo dzisiaj wychodziła ze szpitala. Opowiedzieliśmy jej o wszystkim, czego nie wiedziała. To było straszne, miałam wyrzuty sumienia. Od tamtej chwili Bartosz ciągle się na mnie patrzył, jakby chciał się zapytać ‘’ To co, jesteśmy razem, nie?’’ . Sama chciałabym znać odpowiedź na to pytanie, ale nie teraz na to była pora. Aurelia zniknęła i moim priorytetem teraz było ją znaleźć. Po 24 godzinach poszukiwaniach, zastanawialiśmy się nad zgłoszenie zaginięcia policji. Zbieraliśmy się już do wyjścia,  kiedy zobaczyłam list, pod moim butem. Rozglądnęłam się dookoła czy ktoś go dostrzegł, ale nikogo nie było. Wystarczyło tylko otworzyć. Ale bałam się, jakaś siła nie pozwalała mi tego zrobić. W końcu się przemogłam i otworzyłam.
 
Wiem gdzie jest Twoja koleżaneczka. Mam ją tutaj przy sobie, jeszcze jest żywa. Ale to od Ciebie zależy jak długo taka pozostanie. Musisz mi dać 1.000.000 zł a wtedy wypuszczę ją. NIKT nie może się dowiedzieć. Wybór zależy od Ciebie. Masz czas do jutra. Godzina 00:00 w lesie niedaleko was.

Pierwsze co mi przyszło do głowy, to skąd mam wziąć kasę? Jak mam sobie poradzić? Setki myśli przychodziły i wychodziły mi z głowy. Przecież nie mogłam nikomu o tym powiedzieć!
-To co, jedziemy!? – Powiedział Mateusz, który był gotowy do wyjścia
Szybko schowałam list za plecami, tak aby nie zauważył
- Właściwie, to jestem pewna że do jutra przyjdzie – Powiedziałam szczerze jak tylko umiałam – Nie potrzeba martwić jej rodziców
-Jesteś pewna?
- Chyba tak – odpowiedziałam troszkę zmieszana
- W porządku? - do przedsionku weszła Róża – wyglądasz na zdenerwowaną
-  Tak, tylko się o nią martwię
Teraz to ode mnie zależało, jak długo będzie jeszcze żyła… Musiałam uzbierać milion złoty do jutra!! Przecież to niemożliwe! Szybko coś wymyśliłam, nie miałam innego wyboru jak to zrobić. Miałam ukraść kosztowne biżuterie z domu Mateusza. To jedyny sposób aby ją uratować. Jeszcze nigdy nie kradłam, ale co miałam zrobić? Żyć z poczuciem winy że ktoś ją zabił przeze mnie? Szybko zdjęłam z siebie buty i odłożyłam kurtkę na miejsce. Wyszłam na górę, do pokoju Olgi i Mateusza, rozejrzałam się czy ktoś patrzy. Weszłam do pokoju Mateusza: znalazłam złoty zegarek, pieniądze ukryte w szafce i wiele innych kosztownych rzeczy. Następnie wyszłam z pokoju. Trochę się zawahałam czy iść do pokoju Olgi, ale szybko mi to przeszło- przecież robię to dla Aury! Weszłam cicho jak tylko mogłam. Zabrałam złote i srebrne naszyjniki, bransoletki, pierścionki i wiele innych rzeczy. Szybko wyszłam z domu i poszłam do sklepu je wymienić, na pieniądze. Ku mojemu zaskoczeniu dostałam tylko 850.000 zł. Musiałam jeszcze zdobyć 150.000 . Co robić??? Znowu zbierało mi się na płacz. Ale musiałam być silna! Wyszłam ze sklepu. Jubiler stał teraz naprzeciwko mnie. Był już dawno zamknięty. Pozostała jedyna szansa… 


Zbliżała się godzina 23.00. Ostrożnie wyszłam z domu, żeby nikt nic nie 
podejrzewał. Zbliżałam się do jubilera. Założyłam specjalną, czarną maskę. Byłam ubrana cała na czarno, aby nikt mnie nie zauważył. Mocno dyszałam, stresowałam się. Po dłuższej chwili czekania i myślenia w końcu wybiłam szybę i weszłam. Tak jak podejrzewałam, alarm się włączył. Miałam naprawdę mało czasu. Wzięłam szybko kasę która była w kasie i w mgnieniu oka wyszłam ze sklepu. Skręciłam w pierwszą lepszą uliczkę. Przy moim ‘’szczęściu’’ było za późno, zobaczyłam policję, która do mnie krzyczała
- Ręce do góry, bo strzelę!
Musiałam się poddać, a nie chciałam tego.

czwartek, 1 maja 2014

Rozdział VII – Kiedy widzą Cię inaczej



Wiem, że to nie w porządku, ale chciałam poznać odpowiedź, dlaczego Bartosz jest taki zdenerwowany. Czym prędzej ubrałam kurtkę oraz buty i wyszłam za nim. Szłam bardzo ostrożnie, żeby mnie nie zauważył. Była noc, więc było łatwiej mi się ukrywać przed nim. Zachowałam pomiędzy nami około 10 metrów odległości. Po jakiś 5 minutach drogi, Bartosz wszedł do jakiegoś budynku. Był on stary, wyglądający jakby już nie funkcjonował. Odczekałam na chwilę, a następnie weszłam za nim. Drzwi lekko skrzypnęły. Na szczęście mnie nie usłyszał ani nie zauważył. Prawie nic nie widziałam, ponieważ panowała ciemność. Natomiast usłyszałam Bartosza. Stanęłam obok jakiś kartonów, żeby mnie nie dostrzegł.
- Jak Ci poszło?- usłyszałam głos nieznajomego dla mnie chłopaka, o prawdopodobnie ciemno brązowych włosach
- Byłem taki zajęty że nie miałem czasu. A Tobie?- Odrzekł Bartosz
- No więc, ja nie mogłem się powstrzymać…
- Obiecałeś że jej już nie tkniesz! Masz to zakończyć i lepiej żebyś to szybko zrobił!
Że co?? Czy to on mi te wszystkie listy wysyłał? Jak mógł mi to zrobić? Myśli mi przelatywały jak szalone. Musiałam oprzeć się o karton, ponieważ czułam jak tracę czucie w nogach. Zrobiło mi się ciepło i jednocześnie słabo. Nie mogłam uwierzyć, zdradził mnie! Mój najlepszy przyjaciel. Tylko dlaczego? Nie mogłam słuchać już dłużej ich rozmowy, musiałam wyjść! Chciałam się jak najszybciej znaleźć na dworze. Obróciłam się i zaczęłam biec. Chyba zahaczyłam o coś nogą, bo się przewróciłam. Rozległ się huk. Usłyszałam pytanie:
-Kto to?- rozpoznałam głos Bartosza
Szybko wstałam, chwyciłam za klamkę i zaczęłam uciekać. Szybko się zorientowałam że Bartosz za mną biegnie.
- Ja Ci wszystko wytłumaczę!- wołał, lecz ja nadal biegłam
W końcu powoli zaczęło mi brakować tchu i musiałam się zatrzymać.
- Pozwól że Ci wszystko wytłumaczę- powiedział przejęty Bartosz
To było dziwne uczucie, ale miałam przeczucie że jestem bezpieczna… co dziwne wydawało mi się że mogę mu zaufać.
- Dlaczego? Powiedz dlaczego chcesz mnie zabić?- Krzyczałam jak oszalała na niego
- Że co proszę? – Zaczął się śmiać w niebo głosy
- Z czego się śmiejesz?
- Nie mogę uwierzyć, że myślałaś że to ja!!!
- To niby o czym rozmawialiście? Słyszałam jak mówiłeś że ma to zakończyć, byłeś w to wmieszany!?
- Nie, źle zrozumiałaś… Chodzi o to że… Ja Ci nigdy nie mówiłem, ale mam a raczej miałem problem z alkoholizmem… Zaciągnąłem się już w wieku 11 lat. To było takie ‘’Stowarzyszenie’’ dla alkoholików, mające na celu im pomóc.
W tej chwili tak mi się zrobiło głupio że nie w sposób to opisać. Jak mogłam podejrzewać mojego najlepszego przyjaciela, który zawsze ze mną był, wtedy tylko kiedy go potrzebowałam? Nie mogłam sobie tego wybaczyć. Mam nadzieję że przynajmniej on to zrobi. Długo jeszcze patrzyliśmy na siebie, aż w końcu przemówiłam:
- Wybaczysz mi że Cię podejrzewałam?
- Oczywiście, ale obiecaj że już więcej mnie nie będziesz podejrzewać o coś takiego!
- Obiecuję- powiedziałam to całkiem szczerze
Nie wiem co się ze mną stało, ale pocałowałam go. Może właśnie tego mi brakowało? Miłości? Nie wiem co mnie do tego skłoniło, ale po prostu poczułam, że muszę to zrobić. Nasze usta połączył pocałunek. Był wspaniały. Czułam jak przechodzi mnie fala ciepła. Dawno czegoś takiego nie czułam. Po chwili otworzyłam oczy i odsunęłam się. Czułam jak ktoś się na nas patrzy. Obróciłam się niepewnie i dostrzegłam Aurelię. Patrzyła na nas. Miała łzy w oczach. Jak ja mogłam jej to zrobić? To była moja najlepsza przyjaciółka, a ja jej tak po prostu ‘’wzięłam’’ jej ukochanego. Mimo to że wiedziałam ile dla niej on znaczy, ja go pocałowałam. Potworne uczucie zdrady. Szybko się otrząsnęłam, wstałam nie patrząc na Bartosza, chciałam, podejść do niej. Ale było za późno. Ona zaczęła uciekać. Twarz zakrywała rękoma. Zaczęłam za nią biec, ale nie dałam rady jej dogonić- była za szybka.

*********************************************************************************

Po wielkiej przerwie do Was powracam! Przepraszam że tak długo mnie nie było, ale nie miałam weny, czasu. Mam nadzieję że mi wybaczycie :)

poniedziałek, 29 lipca 2013

Rozdział VI - Listy które zabijają

Wzięłam kopertę do ręki, popatrzyłam na nadawcę, to anonim, mogłam się domyślić... Koperta była cała biała, ale mój wzrok przykuwał znaczek pocztowy, z napisem ,,LONDON''. Otworzyłam czym prędzej kopertę i szybko czytałam wiadomość :

Zostało ci niewiele czasu życia, ciesz się póki możesz... Zabiję was wszystkich. Nie przetrwacie długo, a na rozgrzewkę pierwsze zabiorę ciebie, a później zajmę się nią; 600123234 . A tak przy okazji, w fajnym domu mieszkałaś w Anglii. OBSERWUJĘ WAS!

-Boże!
Natka, wyrwała mi list, nie powstrzymałam jej. Jej oczy zrobiły się duże. Zrobiła się blada, niczym wampir. Ale wampirem nie była, bo wampiry żyją wiecznie. Wydawało mi się że zrobiło jej się słabo, bo jej nogi jakoś dziwnie się ugięły.
-Dobrze się czujesz?
Ale nie zdążyła odpowiedzieć bo już straciła przytomność...



                                                   ***

-Natka, słyszysz mnie?
Przyjaciółka otworzyła oczy, była zdezorientowana, nie wiedziała gdzie się znajduje, kazałam jej odpoczywać. Do pokoju przyszedł lekarz, z którym na chwilę rozmawiałam. Powiedział że niedługo Natasza, będzie mogła jechać do domu. W tej chwili jej współczułam, bo jednak szpital to nie miłe miejsce. Pokręciłam się na chwilę po jej pokoju, dałam kwiatki do wazonu i ogólnie ogarnęłam wszystko. Dziesięć minut później zobaczyłam wszystkich domowników hacjendy, w progu drzwi. 
-Zasnęła- szybko powiedziałam
-Co się stało? - Spytał się Mati
..To się stało '' - pomyślałam w myślach, bo już nie chciałam, nikogo drażnić. Wyciągnęłam z kieszeni list, który wręczyłam moim przyjaciołom. 

-Czyj to jest numer?!- Prawie krzyczała Aurelia, co mnie kompletnie ździwiło
- To numer...- zaczęłam się jąkać i pełno łez leciało mi po policzku- To numer mojej cioci.
-Ale skąd- Zaczął Bartosz
-Nie wiem- odpowiedziałam - Nie wiem w ogóle o co już chodzi mu/jej ! Nie mam pojęcia!

Niedługo po tej rozmowie pojechaliśmy do domu. Czas drogi niesamowicie się dłużył, a łzy nie miały końca. Zaczęłam myśleć kto może te wiadomości wysyłać. Kto może mnie tak bardzo nienawidzić? Nie mam żadnych wrogów- chyba. PUK, PUK, PUK - moje myślenie przerwało pukanie do drzwi.Te zaś- otworzyły się z hukiem. W drzwiach stał Bartosz, który od pewnego czasu zachowywał się dziwnie.
-Coś zostawiłem-  Powiedział z naburmuszeniem
Od razu wyczułam napięcie, lecz postanowiłam go o coś zapytać.
- Hej możemy pogadać?
-Nie bardzo, śpieszy mi się gdzieś- odburknął
- To nie zajmie długo - zamknęłam drzwi i przeszłam do rozmowy- Ostatnio się dziwnie zachowujesz, o co chodzi? Czy to chodzi o..
- O to że zerwałaś ze mną przed wszystkimi, żeby mieli ubaw?
- Przepraszałam tysiąc razy, to nie miało tak wyglądać, to było bardzo dawno temu... myślałam że do tego już nie będziemy wracać- Usprawiedliwiałam się

Popatrzył na mnie zimnym wzrokiem, którego jeszcze nigdy w życiu u niego nie widziałam. Zatrzasnął mocno drzwiami i już go nie było. Z Bartoszem byliśmy ,,parą'' gdy byliśmy bardzo mali, upokorzyłam go przy całej klasie. Później nasze relacje znowu się poprawiły, aż do dzisiaj. Mam wrażenie że to już nie jest ten sam Bartosz, którego znałam w przedszkolu i  w szkole. Zdawało mi się że znam go coraz mniej, że się odsuwa ode mnie, nie wiadomo dlaczego. Wyszłam z pokoju, usłyszałam głos Bartosza jak się kłócił z Mateuszem. Nie usłyszałam wiele, bo wyszedł z domu. Jednak coś kazało mi iść za nim.



środa, 17 lipca 2013

Rozdział V - Walka o swoje

-Lisa!
Od pół godziny ktoś mnie wołał- intuicja mi podpowiadała że to o dziwo był Bartosz. Ale ja nie miałam ochoty nigdzie schodzić.Byłam przykryta po sam czubek głowy pościelą- miłą, ciepłą. Dlaczego życie nie może być takie? Ktoś zapukał do drzwi. Udałam że śpię. Otwarłam minimalnie oczy, aby dostrzec kto to; to Róża.
-Wiem że nie śpisz, nie musisz udawać- Rzekła
Otwarłam oczy, trochę było mi wstyd.
- Nie chcę żyć, to mnie przerasta, już nie wiem co mam robić.
- Musisz żyć. Pomyśl o swojej rodzinie, o mnie. Pamiętasz jakie miałaś marzenia? Chciałaś mieć trójkę dzieci; 2 dziewczynki i jednego chłopczyka. Wszystkie Twoje marzenia mo
-No, co mogą? Chyba się zawalić- dokończyłam 
Róża na mnie popatrzyła. Jej piwne oczy patrzyły głęboko w moje. Wyszła w milczeniu. Wspomnienia zaczęły mi przypływać; kiedy byłyśmy małe, bawiłyśmy się. W głębi nie chciałam, aby to się skończyło. Dlatego czym prędzej wyszłam spod kołdry, włączyłam moją ulubioną piosenkę; Lady Gagi; ,,Paparazzi'' i szybciutko się ubrałam. Odświeżyłam się w łazience, uczesałam się w modnego koka ( którego nigdy nie robiłam) oraz ubrałam w białą sukienkę. Założyłam do tego kolczyki i naszyjnik. Zeszłam na dół : 
-Dzień dobry wszystkim- Powiedziałam wszystkim
Lecz nikt mi nie odpowiedział. Wszyscy patrzyli na mnie z rozdziawioną buzią. 
-Coś nie tak? - Zażartowałam
- O ja Cię! Jak Ty ślicznie wyglądasz- Zaczęła chwalić mnie Aurelia
-E, to nic takiego
-Wyglądasz świetnie!- Przyznał Mateusz

                                             ***
 
-Tak mamo, wszystko w porządku- Kłamałam coraz więcej z każdą minutą, mamę - Wiesz, Bartosz mnie woła muszę kończyć
-Czemu zawsze na mnie?- Oburzył się Bartosz
Miałam wyrzuty że okłamuję mamę, rodziców, rodzinę. Ale jakby wiedzieli... Przynajmniej mama mnie nie sprawdzi. Komórki naprawdę się do czegoś przydają-pomyślałam i uśmiechnęłam się sama do siebie. 
-Hej Lisa- Zawołała mnie Natasza
Podeszłam do niej. Zobaczyłam jak trzyma coś w ręce. To list? Tak, to był list.
-To do Ciebie
Zdziwiłam się. Przecież nikt nie wie gdzie ja obecnie ,,mieszkam''. Obawiałam się najgorszego. 


                                        *** 

Jak zauważyliście jest inne tło. To dlatego że się chyba sam zmienił! To była chyba jakaś reklama zamiast nagłówka. Chciałam zmienić ale wszystko się spaprało :P . Dopiero dzisiaj ,,naprawiłam'' chociaż częściowo ;).

środa, 10 lipca 2013

Rozdział IV - Zapomniana przyjaźń

Dopiero o 6.00 nad ranem poszliśmy spać. Przespaliśmy niewiele, bo 3 godziny. Rano, Olga nas zawołała na śniadanie; były naleśniki z owocami i czekoladą oraz bitą śmietaną- nasze ulubione jedzenie. Zobaczyłam jak jakieś auto wjeżdża na hacjendę; był to czerwony kabriolet. Jako pierwsza ze wszystkich zobaczyłam Mateusza; był elegancko ubrany; w czarny garnitur, nażelowane włosy, które lśniły, dodawały mu uroku. 
- Chciałbym Wam kogoś przedstawić
Podszedł do nas i wskazał palcem drzwi. Drzwi niepewnie się otworzyły, ujrzeliśmy wysoką blondynkę o długich, lśniących włosach.
-Róża!- rzuciłam się jej w ramiona
-Lisa!- odkrzyknęła
-Chwilkę, skąd Wy się znacie?- zapytał Bartosz?
- Róża to była moja przyjaciółka, później wyjechała za granicę, bo urodził jej się braciszek, Emil. Państwo Korsakowie, nie mieli miejsca w domu i się przeprowadzili.- Jeju, nie mogę uwierzyć że tu jesteś!- zwróciłam się w jej stronę
-Ja też!
-A co Cię tu sprowadziło- zabrała głos Aurelia
- No bo widzisz- zaczęła
-Bo widzisz- przerwał jej w niegrzeczny sposób Mat- Bo ona też jest w to wszystko wplątana, ona widzi co było, jest i to co może być, ale plany na przyszłość mogą się zmienić, gdy ktoś też zmienia cel. 
- Nie wierzę! Czy ja śnię???- Ta cała sytuacja to jakiś koszmar!- Przerwałam im
- Chodźcie porozmawiać przy herbatce- namawiała Olga, która w tej chwili przyszła z kuchni- I ciastku
Później Róża wszystko powiedziała; ,,Ten dom, w którym byliście, nie jest taki jak wszystkie. Podobno, kto wejdzie do niego równe 10 lat, po tragedii spotka go taka sama kara, co tamtych domowniku. Mieszkała tam 13- letnia córka imieniem Megan, która była jedynaczką. Pewnego dnia, Megan poszła do czyjegoś obcego domu, później wróciła do siebie. Przyszedł obcy facet z tamtego domu i zabił dziewczynę siekierą. Nie zostało żadnego śladu po niej, tylko duża plama krwi. Grozi Wam niebezpieczeństwo, a największe Lisie.
- Zobaczyłam w przyszłości, że coś się stanie w dniu...- stanęła w głosie
-No co?- wydarłam się
- W dniu 7.07 o godzinie 7.00 , ale Lisa nie martw się, my Ci pomożemy
- Jestem jakaś przeklęta, nawet urodzin nie mogę mieć spędzonych w spokoju...
Wyszłam do swojego pokoju. Już nie zeszłam dziś na dół. Nie mogłam, nie w takim stanie; potargane włosy, cała czerwona twarz z płaczu. Poszłam pod prysznic, siedziałam w nim chyba 1,5 godziny. Przebrałam się w piżamę i położyłam spać. Usnęłam bardzo szybko.


                                                    ***
Przepraszam że taki krótki i że tak długo nie pisałam, ale nie miałam weny. Proszę o KOMENTARZE, bo to bardzo motywuje ;). Zapraszam na mojego drugiego bloga;  http://www.w-zwierciadle-sary.blogspot.com/

wtorek, 9 lipca 2013

The Versatile Blogger !!

Zostałam nominowana przez Amelia Bell ! http://ocenianie-blogow.blogspot.com/p/the.html 
 
Zasady konkursu:
 

1. Podziękować nominującemu blogerowi u niego na blogu.
 

2.Pokazać nagrodę The Versatile Blogger u siebie na blogu.
 

3. Ujawnić 7 faktów dotyczących samego siebie.
 

4.Nominować 15 blogów, które na to zasługują.
 

5.Poinformować o tym fakcie autorów nominowanych blogów.


Fakty o mnie:
1. Najbardziej ze zwierząt kocham psy i chomiki
2. Moja ulubiona rasa psa to dalmatyńczyk
3. Jestem jedynaczką
4. Lubię chodzić do szkoły xd
5. Nie cierpię lodów czekoladowych (rzadko też jadam coś czekoladowego ) , mielonego
6. Uwielbiam chodzić po sklepach (zwłaszcza z ciuchami ! )
7. Kocham swoich fanów ;)

Nominowane blogi:
1. http://www.by-nike.blogspot.com/
2. http://chomiczakowo.blogspot.com/
3. http://the-free-dream.blogspot.com/
4. http://yukarinosekai.blogspot.com/
5. http://story-in-life.blogspot.com/
6. modaprzemijastylpozostajex3.blogspot.com/
7. http://strazniczkajasmine.blogspot.com/
8. http://jbrazem.blogspot.com/
9. http://chamomileee12.blogspot.com/
10. http://werciaaxd.blogspot.com/
11. http://loveturmoil.blogspot.com/
12. http://design-by-monique.blogspot.com/
13. http://blog-na-czterech-lapach.blogspot.com/
14.http://by-megg.blogspot.com
 15. mlwdragon.blogspot.com

Jutro pojawi się nowy rozdział ;)

Buziaczki :*


czwartek, 4 lipca 2013

Rozdział III- Gdy nieznajomy Cię zaprasza...

Teraz kilka słów ode mnie :) : bardzo dziękuję za tak dużo komentarzy oraz obserwatorów! Bardzo to motywuje do dalszego pisania. KAŻDY komentarz biorę do serca. Mam pytanie: Czy zrobić zakładka bohaterów i wkleić tam jakieś zdjęcia? Staram się poprawiać z moich błędów, a teraz przejdźmy do opowiadania ;).

                                                                       *** 
Ujrzeliśmy młodego pana, na oko oceniam go na lat 35. Był bardzo wysoki, wysportowany. Widać było że jest silny, tego się obawiałam. Co zrobi? zaciągnie nas do auta? czy od razu pozabija? Zaczęłam się modlić w myślach. Wydaje mi się że to dostrzegł, bo szybko się uśmiechnął.
-Dobry wieczór- przemówił - Mam na imię Mateusz
-Dobry wieczór- odpowiedzieliśmy niepewnie
Pan Mateusz wydał mi się bardzo sympatyczny, ale wciąż mu nie ufałam.
-Chciałem się dowiedzieć...gdzie jest ulica Tymień
- Musi Pan wyjechać z polany, potem jechać prosto, do świateł, następnie skręcić w lewo, przed  kinem trzeba skręcić w prawo- wyrwał się do odpowiedzi Bartosz
-Bardzo dziękuję. Ale co czwórka przyjaciół, robi o w pół do pierwszej na polanie, w środku burzy i deszczu?
-To, to długa historia- wyjąkałam
-Mam czas, ale może Was podrzucę do swojego domu?
Ta, i co jeszcze? Przecież może nas porwać, zabić, zgwałcić i nie wiadomo co. Popatrzyłam się na Aurelię i Nataszę, wymieniłyśmy się podejrzanymi spojrzeniami.
- No pewnie!- rzucił się do odpowiedzi Bartosz
- Ja wolę się przejść- dołączyła się do rozmowy Aurelia
-Ja też- rzuciłam równo z Nataszą
- Przecież nic Wam nie zrobię- uśmiechnął się Pan Mateusz
-No, wsiadamy- rozkazał i w ułamku sekundy wepchnął nas Bartosz
Miałam ochotę go zabić. Z nikim się nie liczył. Jaki on był samolubny! Teraz wątpiłam czy to był aby na pewno mój przyjaciel z którym się już znałam tak długo. Jechaliśmy około 40 minut, oczywiście w strachu, co od 2 dni było normalką. Połowa drogi to był las, nie chciałam już myśleć. W pewnym momencie zobaczyłam chyba kogoś; to kobieta mająca  białą, sięgającą do ziemi suknię, była potargana. Przejechaliśmy, szybko się obróciłam, by spojrzeć na nią jeszcze raz, ale już jej nie było. Wtedy sobie pomyślałam co ja w ogóle tu robię. Chyba lepiej byłoby zostać w tej Anglii, gdzie gniłam 5 lat. Dojechaliśmy. Okazało się że Pan Mateusz mieszka w willi. Miał jacuzzi, basen, oraz ogromny balkon. Obok domu, a raczej willi miał przepiękny ogród. Fontanny ani ławeczek nie brakowało. Weszliśmy do domu, można było się w nim naprawdę pogubić; setki korytarzy i drzwi. Ściągnęliśmy buty, płaszcze. Z oddali wypatrzyliśmy sprzątaczkę, która zmierzała w naszym kierunku.
-Och, wreszcie jesteście!- wykrzyknęła z oddali
-Co to znaczy wreszcie?-zdziwiłam się
-Już od dawna na Was czekaliśmy
-Jak to? Myślałam że Pan Mateusz chciał nas ugościć- dopytywałam się coraz bardziej
-No bo chce
-Ale po...
W tej chwili się zatrzymałam, wszedł Pan Mateusz. Co jeszcze może mnie spotkać? No cholera....
-Zapraszam do kuchni. Olgo- skierował się do sprzątaczki- zaprowadź dzieci i daj im coś do picia i jedzenia. Później przygotuj im ciuchy, bo na pewno przemokli, a na koniec zaściel im łózko i połóż spać.
To było koniec rozmowy. Olga nie chciała nic mówić, mimo że zadawaliśmy setki pytań.Nawet Bartosz, je zadawał, mimo że się chyba na nas obraził, nie wiadomo za co.  Przyszedł Pan Mateusz.
-Czy to prawda że Pan na nas czekał? spytała się natychmiast Natasza, kiedy to Pan Mateusz wszedł
-To prawda- przytaknął
Zamurowało nas. 
-Skąd Pan w ogóle nas zna?- Spytała się Aurelia
-Po pierwsze żaden pan, tylko Mateusz. A po drugie, ja to czułem
-Że co proszę? Teraz nam pan
-Mateusz!
-Teraz nam wciskasz kit że coś czułeś?
- Od dawna mam chyba jakiś zmysł, że coś czuję, i to się sprawdza, wiem jak każdy z was ma na imię, Ty masz Aurelia, kolega to Bartosz, w czarnych kręconych włosach dziewczyna to Natasza, a Ty...
Wskazał na mnie palcem, mocno się zestresowałam, nie wiem czym
-Lisa, Tobie się różne dziwne rzeczy przydarzają, prawda?
-To prawda- przytaknęłam
-Jesteś osobą niezwykłą, dlatego ktoś chcę Cię zniszczyć
-Czyli mi wierzysz we wszystkim, co mi się od 2 dni przydarza?
-Tak, we wszystkim
Rozmowa trwała całą noc, Mateusz mnie zaskoczył ,wiedział o nas wszystko, nawet ja tyle nie wiedziałam o przyjaciołach, co on. To było naprawdę dziwne...