Są wakacje, czyli za niedługo moje urodziny : 7.07 , czy to znak szczególny? nie wiem... niektórzy uważają że jestem szczęściarą, lecz ja bym tak o sobie nie powiedziała. Dziś muszę się rozpakować, a jutro przyjdę wszystkich odwiedzić.
***
- Ale ty wolno idziesz- powiedział z uśmieszkiem na twarzy Bartosz
- Nienawidzę chodzić gdzieś pod górkę, wciąż nie mogę uwierzyć że mnie namówiliście na tą wycieczkę- odrzekłam, zastanawiając się
- Będzie super- dodała po chwili Natasza- jeszcze jak wszyscy będziemy spać w schronisku, to dopiero będzie zabawa!
-Już nie mogę się doczekać, naprawdę... 4 rozwydrzone bachory... ale cóż tacy już jesteśmy!
Bartosz i Natasza to byli moi najlepsi przyjaciele. Byli dla mnie i nadal są jak rodzina.
-Długo jeszcze?- zapytała ze zmęczeniem Aurelia
-Tyle ile będzie trzeba- odparł jak zwykle niezmęczony Bartosz
-Padam z nóg!
-Będzie musiał Cię ktoś złapać
-Prze zabawne!
-Ciiiiiiiiiiiiiiiii- przerwałam im kłótnie - Czy to tu mamy spać?
Przed naszymi oczyma pojawił się stary dość duży dom; był naprawdę przerażający; czarne zasłony zasłaniające okna, drzwi lekko uchylone i rozwalony. Cały z już rozwalonego drzewa. Jakby tornado przeszło!
-To co, wchodzimy!- wyrwał się Bartosz
-Zgupiałeś już na maxa?- odezwałam się jako pierwsza
-Ja bardzo chętnie- zabrała głos Natasza - no chodź, Lisa, to tylko stary dom
-Taaaaa, to tylko stary dom
Nawet nie wiem jak mnie namówili, nigdy nie lubiłam i nie pogrywałam z czarnymi ,,mocami'' a co dopiero nie włamywałam się do czyjegoś domu! Nie wiem co we mnie wstąpiło, prawdopodobnie to, że nie chciałam wyjść na tchórza. Poszłam z nimi. Weszliśmy, było normalnie, jak w każdym domu; świeczki na stole były zapalone, a to znaczy.... że jeszcze ktoś niedawno tu był lub... nadal jest. Przełknęłam głośno ślinę. Znienacka zamknęły się drzwi, przestraszyliśmy się, nawet Bartosz trochę pęknął
-Co się dzieje?- jąknęła Aurelia
-Ja chcę z tąd wyjść- krzyczałam
Szarpaliśmy drzwi ale na nic, nie dały za wygraną. Nie było wyjścia, jak iść dalej: Szliśmy bardzo długim korytarzem, który prowadził do 5 pokojów. Weszliśmy do jednego z nich
- AAAAAAAAAAAAA- krzyknęliśmy wszyscy
Naszym oczom ukazał się pokój z sianem; nad nim wisiała jagby szubienica... z martwym kotem, na ścianie widniał napis napisany krwią: ,,You Lisa you will be next'' . Zamarłam, serce przestało mi na chwilę bić, nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić: czy płakać, czy uciekać.
-Nie, tak nie będzie. Słyszysz? Tak Lisa nie będzie!- mówiła Natasza- to nieprawda, ktoś zrobił po prostu żart
-To mu wyszedł- jęknęłam
Skrzypnęły drzwi, ktoś się zbliżał, nie było czasu na ucieczkę, to po nas, dorwali mnie, dorwali!
-Co ja złego zrobiłam? - krzyczałam- no co?
W drzwiach pojawił się cień, znieruchomieliśmy.
sobota, 29 czerwca 2013
piątek, 28 czerwca 2013
Prolog
Znowu wracam do dawnego otoczenia,domu, szkoły i przyjaciół. Niezastąpionych przyjaciół. Na których zawsze mogę liczyć. Byłam tutaj 5 lat temu. Myślałam że będzie tak jak dawniej, niestety to były tylko złudzenia. Mam na imię Lisa i opowiem Wam moją historię, która zmieniła całe moje życie. Przenieśmy się do przeszłości...
***
-Lisa, szybciej pośpiesz się!- krzyczała już od pół godziny temu mama
-Kobiety się nie pogania- krzyczałam ile sił
-Kobiety nie, ale trzynastolatki tak
Zeszłam na dół z uśmiechem. To było coś cudownego. Nie mogłam uwierzyć że znów się wyprowadzam, do dawnej miejscowości, a jednak! Miałam tylu przyjaciół, ulubionych nauczycielów i wspaniałą szkołę do której kiedyś należałam. I tak było do moich 8 urodzin. Nie wiedzieć czemu wyprowadziliśmy się... ale kto?- ja, mama, tata. Strasznie mnie to zabolało; płakałam całe noce. Musiałam wszystko zostawić, i nikogo nie obchodził mój los. Ale w końcu dotarliśmy do Polski: do Kołobrzegu.
***
-Lisa, szybciej pośpiesz się!- krzyczała już od pół godziny temu mama
-Kobiety się nie pogania- krzyczałam ile sił
-Kobiety nie, ale trzynastolatki tak
Zeszłam na dół z uśmiechem. To było coś cudownego. Nie mogłam uwierzyć że znów się wyprowadzam, do dawnej miejscowości, a jednak! Miałam tylu przyjaciół, ulubionych nauczycielów i wspaniałą szkołę do której kiedyś należałam. I tak było do moich 8 urodzin. Nie wiedzieć czemu wyprowadziliśmy się... ale kto?- ja, mama, tata. Strasznie mnie to zabolało; płakałam całe noce. Musiałam wszystko zostawić, i nikogo nie obchodził mój los. Ale w końcu dotarliśmy do Polski: do Kołobrzegu.
Subskrybuj:
Posty (Atom)