Wróciłam do
domu, miałam nadzieję że ją tam zastanę ale niestety jej nie było. Zawiadomiłam wszystkich o tym w
domu. Mimo że była godzina 23:34 to wszyscy zaczęli jej poszukiwać. Całe miasto
było przez nas przeszukiwane, ale nigdzie jej nie było! Tej nocy nikt nie
zmrużył oka. Nawet Róża, która nieraz przewidywała różne rzeczy, teraz jej
‘’nie widziała’’.
Na następny
dzień pojechaliśmy po Natasze, bo dzisiaj wychodziła ze szpitala.
Opowiedzieliśmy jej o wszystkim, czego nie wiedziała. To było straszne, miałam
wyrzuty sumienia. Od tamtej chwili Bartosz ciągle się na mnie patrzył, jakby
chciał się zapytać ‘’ To co, jesteśmy razem, nie?’’ . Sama chciałabym znać
odpowiedź na to pytanie, ale nie teraz na to była pora. Aurelia zniknęła i moim
priorytetem teraz było ją znaleźć. Po 24 godzinach poszukiwaniach,
zastanawialiśmy się nad zgłoszenie zaginięcia policji. Zbieraliśmy się już do
wyjścia, kiedy zobaczyłam list, pod moim
butem. Rozglądnęłam się dookoła czy ktoś go dostrzegł, ale nikogo nie było.
Wystarczyło tylko otworzyć. Ale bałam się, jakaś siła nie pozwalała mi tego
zrobić. W końcu się przemogłam i otworzyłam.
Wiem gdzie jest Twoja koleżaneczka. Mam ją tutaj przy sobie, jeszcze jest żywa. Ale to od Ciebie zależy jak długo taka pozostanie. Musisz mi dać 1.000.000 zł a wtedy wypuszczę ją. NIKT nie może się dowiedzieć. Wybór zależy od Ciebie. Masz czas do jutra. Godzina 00:00 w lesie niedaleko was.
Pierwsze co mi przyszło do głowy, to skąd mam wziąć kasę? Jak mam sobie poradzić? Setki myśli przychodziły i wychodziły mi z głowy. Przecież nie mogłam nikomu o tym powiedzieć!
-To co,
jedziemy!? – Powiedział Mateusz, który był gotowy do wyjścia
Szybko
schowałam list za plecami, tak aby nie zauważył
- Właściwie,
to jestem pewna że do jutra przyjdzie – Powiedziałam szczerze jak tylko umiałam
– Nie potrzeba martwić jej rodziców
-Jesteś
pewna?
- Chyba tak –
odpowiedziałam troszkę zmieszana
- W
porządku? - do przedsionku weszła Róża – wyglądasz na zdenerwowaną
- Tak, tylko się o nią martwię
Teraz to ode mnie zależało, jak długo będzie jeszcze żyła…
Musiałam uzbierać milion złoty do jutra!! Przecież to niemożliwe! Szybko coś
wymyśliłam, nie miałam innego wyboru jak to zrobić. Miałam ukraść kosztowne
biżuterie z domu Mateusza. To jedyny sposób aby ją uratować. Jeszcze nigdy nie
kradłam, ale co miałam zrobić? Żyć z poczuciem winy że ktoś ją zabił przeze
mnie? Szybko zdjęłam z siebie buty i odłożyłam kurtkę na miejsce. Wyszłam na
górę, do pokoju Olgi i Mateusza, rozejrzałam się czy ktoś patrzy. Weszłam do
pokoju Mateusza: znalazłam złoty zegarek, pieniądze ukryte w szafce i wiele
innych kosztownych rzeczy. Następnie wyszłam z pokoju. Trochę się zawahałam czy
iść do pokoju Olgi, ale szybko mi to przeszło- przecież robię to dla Aury!
Weszłam cicho jak tylko mogłam. Zabrałam złote i srebrne naszyjniki,
bransoletki, pierścionki i wiele innych rzeczy. Szybko wyszłam z domu i poszłam
do sklepu je wymienić, na pieniądze. Ku mojemu zaskoczeniu dostałam tylko
850.000 zł. Musiałam jeszcze zdobyć 150.000 . Co robić??? Znowu zbierało mi się
na płacz. Ale musiałam być silna! Wyszłam ze sklepu. Jubiler stał teraz
naprzeciwko mnie. Był już dawno zamknięty. Pozostała jedyna szansa…
Zbliżała się
godzina 23.00. Ostrożnie wyszłam z domu, żeby nikt nic nie
podejrzewał.
Zbliżałam się do jubilera. Założyłam specjalną, czarną maskę. Byłam ubrana cała
na czarno, aby nikt mnie nie zauważył. Mocno dyszałam, stresowałam się. Po
dłuższej chwili czekania i myślenia w końcu wybiłam szybę i weszłam. Tak jak
podejrzewałam, alarm się włączył. Miałam naprawdę mało czasu. Wzięłam szybko
kasę która była w kasie i w mgnieniu oka wyszłam ze sklepu. Skręciłam w
pierwszą lepszą uliczkę. Przy moim ‘’szczęściu’’ było za późno, zobaczyłam
policję, która do mnie krzyczała
- Ręce do
góry, bo strzelę!
Musiałam się
poddać, a nie chciałam tego.